Spotkanie w kręgu - dzielenie się życiem

Jesteśmy w Ruchu po to, aby żyjąc w małżeństwie i rodzinie dążyć do świętości. Łatwiej jest dążyć do świętości żyjąc we wspólnocie i stąd biorą się nasze spotkania w kręgu. Pomagamy sobie nawzajem w drodze do Pana Boga dzieląc się swoimi doświadczeniami i wspierając modlitwą, zgodnie ze słowami św. Pawła: Zachęcajcie się wzajemnie i budujcie jedni drugich (1Tes 5, 11).

Każde miesięczne spotkanie składa się z trzech części:

  1. dzielenia się życiem,
  2. dzielenia się Słowem Bożym,
  3. dzielenia się zobowiązaniami z częścią formacyjną.

Jeśli można pokusić się o jakieś wartościowanie poszczególnych części spotkania kręgu, to zaryzykowalibyśmy tezę, że odbywa się ono w takiej dynamice - od mniej do bardziej ważnych. To "mniej" nie oznacza, że jest nieważne i że można je opuścić, tylko wskazuje na dynamikę rozwoju spotkania: od dzielenia się życiem, poprzez dzielenie się Słowem Bożym, do dzielenia się zobowiązaniami, które jest sercem pracy kręgu, jak mawia siostra Jadwiga.

Pierwszą część spotkania zwykło się - bardzo nieszczęśliwie - nazywać "herbatką". Już sama ta nazwa prowokuje do lżejszego potraktowania początku spotkania kręgu. Na przykład świetna to okazja do wytłumaczenia spóźniania się - bywa, że notorycznego. Bo cóż to jest "herbatka"? To taki wstęp, takie oswojenie się ze sobą, często po miesiącu nie widzenia się.

W wielu kręgach pierwsza część spotkania jest bardziej traktowana jako dzielenie się nowinkami niż życiem. Ten zmienił pracę, ci kupili nowy samochód, innym chorują dzieci... Nabieramy w ten sposób wiedzy o życiu małżeństw w kręgu, ta wiedza pomaga nam integrować się, ale na płytkim poziomie. Bywają też i takie przypadki, gdy spotkanie kręgu rozpoczyna się dyskusją o polityce, albo gdy w tej części spotkania zgłębia się np. tajniki motoryzacji. Najbardziej niewłaściwe jest dopuszczenie do sporów i polemik w najróżniejszych sprawach. Szczególnie tematy z zakresu polityki mogą rozbić nie tylko jedno spotkanie, ale i pracę kręgu w dłuższej perspektywie czasowej.

A przecież "dzielenie się życiem" jest ważne i ma swoje znaczenie. Już wspólne "zasiądnięcie" przy stole służy budowaniu wspólnoty i stwarza możliwość rozmowy, która pogłębia wzajemne relacje i daje poczucie bliskości. Najwygodniej przecież rozmawia się wokół stołu, przy którym można wygodnie usiąść i utworzyć "krąg".

Od pary animatorskiej zależy, czy pierwsza część spotkania stanie się rzeczywiście "dzieleniem się życiem". Jeżeli ma ona nas wprowadzać do dalszych części spotkania kręgu, to powinna - i o to musi dbać para animatorska - skupiać uwagę obecnych na tym, czy w zdarzeniach ostatniego miesiąca dostrzegają działanie Boże. Innymi słowy jest to część spotkania, w której zarówno w krzyżach, które nas dotykają, jak i w radościach, uczymy się dostrzegać Boga w naszym codziennym życiu. Wówczas zmiana pracy, kupno nowego samochodu czy choroba dzieci mogą być dostrzeżone w perspektywie naszej wiary. Mógłby ktoś pomyśleć: co ma Pan Bóg do kupna nowego auta albo do zmywania naczyń? Ale to jest właśnie "Światło-Życie", wiara i Bóg obecne w codziennych zajęciach i obowiązkach.

Przeprowadzenie pierwszej części spotkania w taki sposób, żeby nakierować uwagę obecnych na działanie Boże w naszej codzienności, nie jest łatwe, bo rozmowa często toczy się spontanicznie. Para animatorska, świadoma swej roli, stara się czuwać nad przebiegiem rozmowy i kierować nią np. zadając kolejno pytania: "Kochani, a czym Wy chcielibyście podzielić się z nami? W jaki sposób Pan Bóg był obecny w Waszym domu przez ostatni miesiąc?" Przebieg dzielenia się życiem zależy od zżycia się kręgu; można też wprowadzić zwyczaj zdawania relacji kolejno przez każde małżeństwo, podobnie jak podczas dzielenia się zobowiązaniami.

Natomiast w młodych kręgach potrzeba szczególnie wiele delikatności i wyczucia, żeby przypadkiem nie wejść w czyjeś życie "z butami". Bywają małżeństwa przeżywające trudności i problemy, którymi nie będą umiały się podzielić. W takich sytuacjach delikatność i cierpliwość pomoże tym małżonkom zrozumieć, że są otoczeni życzliwymi osobami, które potrafią uszanować ich nieśmiałość.

Uczmy się od samego Jezusa tej delikatności i troski z jaką traktował napotykane osoby, gdy szedł przez Ziemię Świętą uzdrawiając i głosząc Królestwo Boże: uczcie się ode mnie bo jestem łagodny i pokorny sercem (Mt 11, 29).

Bożena i Tomasz Białopiotrowiczowie

Źródło