Oaza Rodzin III (Rzym)

Rekolekcje nad Tybrem - spełnienie marzeń. Pierwszy raz na rekolekcjach III stopnia w Rzymie byłem 28 lat temu. Była to tak zwana „druga trójka rzymska” w roku 1980. Gdyby dane było mi powtórzyć coś ze swojej przeszłości, to zawsze bez najmniejszego wahania mówiłem, że powtórzyłbym te rekolekcje jeszcze raz. I poniekąd udało mi się, ale tym razem już z moją ukochaną żoną Anielą. Dzięki łasce Bożej dane nam było przeżywać rekolekcje III stopnia w Rzymie między 18.06 a 6.08. Podróż w obie strony odbyliśmy samolotem. Wieczór przylotu do Rzymu i pierwsze odczucie gorącego powietrza oraz widok podświetlonej kopuły Bazyliki Św. Piotra, który pokazała nam moderatorka Asia– jakby na wyciągnięcie ręki, a w rzeczywistości 20 minut drogi pieszo od miejsca naszego zamieszkania wywarło na nas duże wrażenie. Zakwaterowani byliśmy w oratorium u Ojców Karmelitów przy Bazylice Św. Pankracego.

Każdy dzień na rekolekcjach był przecudowną chwilą naszego życia, a to za przyczyną wspaniałej diakonii: ks. moderatora Krzysztofa Grzemskiego, któremu pomagał diakon Robert Jahns oraz Joanny i Krzysztofa Otczyk z córką Kasią z Rumii. Przyjęli oni na siebie trud przygotowania i poprowadzenia w przepiękny i perfekcyjny sposób tych rekolekcji. Chwała im za to! Nie sposób w kilku zdaniach podzielić się czymś, co każdego dnia dostarczało ogromnej porcji doznań i przeżyć. Czuliśmy się uskrzydleni, jakbyśmy byli w „siódmym niebie” i rozkoszowali się bogactwem rekolekcji, jak to było na I stopniu.

Celem rekolekcji III stopnia jest odkrycie i przeżycie tajemnicy Kościoła krocząc pięcioma różnymi drogami, które ukazują bogactwo, ogrom i piękno Kościoła, który jest naszą Matką. Mimo, że mieszkaliśmy prawie w centrum Rzymu, to wiele czasu spędzaliśmy w drodze- w pielgrzymce do naszej stacji na dany dzień. To był wspaniały czas na tworzenie wspólnoty, na rozmowy, śmiech i dzielenie się łykiem wody i nie tylko. Gdy pierwszego dnia w autobusie miejskim okradziono „jednego z naszych” ze wszystkich dokumentów i pieniędzy, to jednomyślnie zapadła decyzja, aby złożyć się na taką kwotę, która została skradziona. To wydarzenie na początku rekolekcji bardzo nas scementowało i spowodowało większą troskę jeden o drugiego.

Pierwsze dni rekolekcji to spotkanie z Pawłem i Piotrem - historycznymi fundamentami Kościoła. Wpatrując się w posąg św. Pawła z mieczem Słowa Bożego, nasuwało się pytanie, jaką rolę pełni to Słowo w moim życiu? Ogromna łaska, przywilej i wyróżnienie to Msza Święta i służenie do niej przy grobie Św. Piotra na Watykanie i możliwość przejścia z pieśnią „Barka” na ustach do grobu Jana Pawła II. Wszystkim głosy się załamały pod koniec śpiewania, które zamieniło się w głęboką i długą modlitwę przy grobie naszego Wielkiego Rodaka. Nie przeszkadzano nam w niej, nie poganiano, więc nasze skupienie i modlitwa była naprawdę długa. W znaku Maryi odkrywaliśmy i rozważaliśmy tajemnice Kościoła i Matki. Nabożeństwa Maryjne każdego dnia uczyły nas, jak pokochać Kościół i tworzyć go jak najlepiej budując lokalną wspólnotę w swojej parafii.

Niewątpliwie wielkim przeżyciem religijnym była droga krzyżowa wokół Koloseum, niczym śladami Jana Pawła II, w miejscu uświęconym krwią niezliczonych męczenników, która dla przypadkowych turystów była wielką sensacją, a dla nas przeżyciem tego, co działo się dwa tysiące lat temu w Jerozolimie. Ktoś z uczestników postanowił liczyć, z iloma świętymi (groby, relikwie) udało nam się spotkać w Rzymie, ale po pobycie w katakumbach czy w kościele św. Praksedy (są tam szczątki ponad 2300 męczenników) albo właśnie w Koloseum- zaprzestał liczenia, bo jest niemożliwością zliczenie tych wszystkich męczenników, którzy swoją krew przelali, aby mógł wyrosnąć Kościół, w którym my dziś jesteśmy. Widzieć na własne oczy relikwie Krzyża Św., ciernie z korony Pana Jezusa, gwóźdź, czy kolumnę, przy której był biczowany i możliwość kontemplacji i modlitwy w każdym z tych miejsc męczeństwa Pana Jezusa. I nasze pokutne wejście na kolanach po Świętych Schodach, na których zostawiliśmy nasze słabości i grzechy.

Miłość i wiara pierwszych męczenników zwyciężyła potęgę opartą na sile i nienawiści. I tu właśnie wkraczamy w ostatni etap naszych rekolekcji, który nas powołuje do świętości. A ten etap będzie trwał do końca naszych dni tu na ziemi. I jeśli ktoś będzie chciał mocno być świętym już teraz, to z pomocą tych, którzy stali się świętymi przed nami, jest w stanie to uczynić.

Bardzo cennym był dla nas czas namiotu spotkania, dialogu i spotkania w kręgu, poświęcony drodze do wspólnoty, przede wszystkim do wspólnoty małżeńskiej, bo dopiero na zdrowych zasadach można wspólnie ze współmałżonkiem budować wspólnotę Domowego Kościoła. Spotkanie z żywym Kościołem, wspólnotami czy zgromadzeniami pokazały nam wielobarwność i przeogromne ilości dróg, którymi można kroczyć do Boga. Na długo w pamięci pozostaną nam świadectwa, które usłyszeliśmy podczas spotkań z żywym Kościołem.

Wspaniałe było to, że nie byliśmy tylko turystami, którzy „zaliczają na sportowo” jak największą ilość atrakcji, ale że mogliśmy być przede wszystkim pielgrzymami, szukającymi śladów Boga, którzy mogli tak głęboko oddychać miejscem, w którym byliśmy. To, co wywieźliśmy ze sobą po rekolekcjach w Rzymie, to większe umiłowanie adoracji Najświętszego Sakramentu. Niewątpliwie przyczyniło się do tego to, że nawiedzaliśmy tyle kościołów, a nasze oratorium znajdowało się w tak bliskiej odległości od Bazyliki św. Pankracego, którą mieliśmy do dyspozycji niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę i w każdej chwili dnia była możliwość adoracji Najświętszego Sakramentu, co nie tylko w Rzymie jest wielkim darem. Jesteśmy małżeństwem ponad 26 lat , w ruchu DK od 22 lat i przez cały czas tylko marzyliśmy o przeżyciu „trójki” w Rzymie. Marzenie stało się rzeczywistością. Po tych rekolekcjach czujemy się jak nowożeńcy, którzy dostali cudowny podarunek w postaci tak wzniosłego i cudownego przeżycia rekolekcji w Wiecznym Mieście. Czujemy się mocno napełnieni i umocnieni w miłości i chcemy się nią dzielić z innymi małżeństwami z naszej wspólnoty.

Aniela i Wiesław